LOT samolotem z NIEMOWLAKIEM – czy to takie STRASZNE? :) (relacja)

Przed naszym pieszym lotem, poczytałam o lataniu z dziećmi i dowiedziałam się, że wiele z nich, źle znosi podróż.

Już samy wyjazd – pakowanie, ubieranie, przemieszczanie się – co może trwać wiele godzin, jest dla dziecka stresem. Dodatkowo lot samolotem może powodować zmiany ciśnienia, więc wiele dzieci marudzi czy płacze podczas lotu.

A jak było u nas?

 

Bilety

W wielu miejscach przeczytacie, że dziecko do 2 lat, albo nic nie płaci, albo cena za bilet jest niższa. Tymczasem w przypadku Ryanair, którym lecieliśmy było zupełnie inaczej.

Jak się okazało za córeczkę (mającą 10 miesięcy) policzono normalną opłatę za przelot, nie dając jednak dodatkowego miejsca!

Wiadomo, że ze względów bezpieczeństwa, dziecko podróżuje na siedząc na kolanach u rodzica. Jednak dodatkowe miejsce przydałoby się, chociażby ze względu na to, by rozłożyć jedzenie, pieluchy czy zabawki…

Dublin – czekamy na lot

Bagaż

Dla dziecka przysługuje mała torba o wadze do 3 kg, a w naszym przypadku wieźliśmy jeszcze sporych gabarytów wózek – przyczepkę.

Przy wyjeździe, na lotnisku w Krakowie wózek oddaliśmy już w check-in wraz z bagażem rejestrowanym, a przy bramkach security nikt specjalnie nie sprawdzał torby jedzeniowej.

Zgoła inaczej było, gdy wylatywaliśmy z Dublina. Wózek musieliśmy zabrać ze sobą (i oddać dopiero na płycie lotniska). Wcześniej jednak security przeskanowało cały wózek i wyrzucono „niebezpieczną” substancję, którą próbowaliśmy przewieźć (masło! 🙂 )

Podobny los spotkał torbę z jedzeniem. Wszystko trzeba było wciągnąć, a buteleczki z gotowym mlekiem zostały przekazane na dodatkowe badanie (nie wiem, jakie? może chodziło o sprawdzenie czy są oryginalnie zamknięte) i oddano nam je dopiero po ok 10 minutach.

 

Lot

Sam lot córeczka zniosła bardzo dobrze. W obie strony przez pewną część lotu spała. A gdy się już obudziła, to nie płakała, nie bała się, była raczej zaciekawiona wszystkim, co ją otaczało.

drzemka w samolocie 🙂

Latać czy nie latać?

To na pewno zależy od dziecka. Przykładowo moja córeczka gorzej znosi podróż samochodem, bo nie lubi być przypięta w foteliku, a w samolocie miała większą swobodę.

Z pewnością jednak sama wieloodcinkowa podróż (bo jeszcze dochodzi dojazd do/z lotniska) i wiele wrażeń to też stres dla dziecka – nasza córeczka już po powrocie do domu przez kilka dni była „nieswoja”.

Myślę jednak, że podróż samolotem nie jest taka straszna, jak ją czasem malują 🙂

 

Bieganie z NIEMOWLĘCIEM w GONDOLI – czy bieganie z małym dzieckiem jest BEZPIECZNE?

Bieganie do końca ciąży, czy bieganie niedługo po cesarce może wydawać się szaleństwem. Jednak co ma robić „nałogowiec”? 🙂

Otóż nałogowiec będąc w 8 czy 9 miesiącu ciąży kupuje wózek biegowy w opcji z gondolą, a sam biega do ostatniego dnia ciąży.

Poród miał być naturalny. Wyszła jednak awaryjna cesarka, ale co tam…!

 

Pięć dni spędzam w szpitalu i już na drugi dzień po powrocie do domu, wychodzimy na pierwszy spacerek (w końcu trzeba kupić w aptece zastrzyki przeciwzakrzepowe). Noga za nogą, ale do przodu.

Mija chyba ze 2 tygodnie od porodu, gdy próbuję pierwszego truchciku i… to nie jest dobry pomysł! 🙂

Szybko jednak wracam do formy i zaczynam biegać z wózkiem. Owszem, miałam obawy zarówno co do tego, jak ja będę się czuć, jak i co do tego jak malutka znosić będzie bieganie.

Gdyby na przykład płakała podczas biegu, czy też coś innego by jej nie pasowało, na pewno odpuściłabym bieganie.

Jednak nic takiego się nie działo. To znaczy nie inaczej, jak podczas spacerów, też dzieci czasem płaczą, gdy są głodne itp. Co do wstrząsów, to trzeba być rozsądnym, wybierać płaskie i gładkie trasy, a wózek biegowy ma naprawdę dobrą amortyzację.

 

I tak – myślę, że bezpiecznie – przez niemal 7 miesięcy przebiegłyśmy wiele kilometrów. Córeczka wzięła udział w dwóch biegach na 10 km z tatą i ze mną na 5 km oraz w półmaratonie, o czym pisałam TUTAJ.

Bieganie z dzieckiem w gondoli uważam za bezpieczne jeśli spełni się kilka warunków, o czym opowiadam na poniższym nagraniu.

 

 

Nocleg z NIEMOWLAKIEM na DWORZE! Zaskakująca RELACJA! :)

Zainspirowana książką Lindy Åkeson McGurk „Nie ma złej pogody na spacer. Tajemnica szwedzkiego wychowania dzieci”, a także tym, że mój mąż już dwa razy spał z córeczką na balkonie, postanowiłam spróbować i ja! 🙂

 

Największą moją obawą było to, że córeczka zmarznie. Drugą, że będą jej przeszkadzać jakieś hałasy. Na to drugie nie miałam wpływu, więc skoncentrowałam się na pierwszym.

Tej nocy miało być kilkanaście stopni, ale i tak gondolę ociepliłam dodatkowym kocykiem, a także otuliłam malutką i postawiłam budkę w gondoli.

Sama, poza kołdrą wzięłam dodatkowy koc i poszłyśmy spać.

 

Córeczka usnęła dosyć wcześnie, ale ja nie mogłam zasnąć.

Najpierw u sąsiadów była jakaś impreza i grała muzyka. Trzeba przyznać, że bardzo fajna, ale jednak… 

Potem… było mi gorąco. Jednocześnie wiało trochę po głowie, więc nie chciałam rezygnować z dodatkowego koca.

Następnie w zaśnięciu zaczęły mi przeszkadzać nocne hałasy: a to szczekał gdzieś pies, a to w oddali jechał pociąg.

Gdy już przysypiałam, malutka zaczęła się budzić i trzeba jej było podawać smoczek (robi tak kilka razy w ciągu nocy).

 

córeczka śpi na balkonie

 

W końcu, była chyba 2 w nocy, usnęłam…

A o trzeciej godzinie obudziła mnie córeczka, bo była głodna. Nakarmiłam ją i powiedziałam sobie:

 

Dość! Wracam do łózka!

 

Tak to wygląda… Obawiałam się, że to dziecku może coś nie pasować w związku ze spaniem na balkonie.

Tymczasem malutkiej nic nie przeszkadzało, a mnie… wszystko! 🙂