chudsza

CHUDSZA biega SZYBCIEJ? Sprawdzam!

Czy osoba chudsza biega szybciej?

Patrząc na uczestników różnych biegów widzę, że nie ma reguły. Z drugiej strony powszechnie sądzi się, że osoba chudsza biega szybciej niż osoba o normalnej figurze. Jak jest naprawdę? Traf chciał, że miałam okazje to sprawdzić 🙂

 

Grube kości i 10 kg na minusie

Pochodzę z rodziny, gdzie kobiety miały grube kości i tendencję do tycia (schowana była w ciastach 🙂 ). I sądziłam tak aż do tego czasu, gdy – po wielu trudach – zrzuciłam 10 kg. Wtedy w cudowny sposób moje kości przestały być grube i zgubiłam też gdzieś gen otyłości.

 

Waga domyślna

Przez wiele lat utrzymywałam te 55 kg. Raz chyba przytyłam 2 kg, ale źle się czułam i szybko wróciłam do ustalonej wagi. W ciąży przybrałam 11 kg, ale szybko wróciłam do normy. Kilka razy też schudłam do 53 kg, ale wtedy miałam wrażenie, że jestem osłabiona.

Wysnułam zatem wniosek, że 55 kg. to jest moja waga, z którą organizm czuje się dobrze.

 

Gdzie jest moje 5 kg?

Tymczasem od początku 2019 r. do kwietnia zgubiłam aż 5 kg. Piszę „aż”, bo to już jest max by mieć prawidłowe BMI.

Schudłam w sposób zupełnie niezamierzony. Na przełomie 2018 i 2019 byłam za granicą i po powrocie trochę zmienił mi się smak – chyba przez 2 miesiące nie miałam ochoty na słodycze. Potem w marcu trochę chorowałam (dieta z wafli ryżowych 🙂 ), a w kwietniu przez 10 dni korzystałam z cateringu dietetycznego – Jak go oceniam? Przeczytaj TUTAJ.

W  międzyczasie biegałam jak zwykle i szykowałam się do maratonu.

 

Siła na maraton?

Będąc chudsza o 5 kg zastanawiałam się, czy będę miała siłę biec? W marcu biegłam półmaraton i było mi ciężko – czas miałam 2:18.

Jednak udział w maratonie okazał się sporym zaskoczeniem, bo przebiegłam go z czasem 4:07, co jest wręcz nielogiczne względem poprzedniego wyniku – O maratonie w Gdańsku przeczytaj TUTAJ.

Na kolejnym biegu – w 3 tygodnie po maratonie –  na 15 km w Skarżysku również miałam niezły czas bo 1:20.

 

Lekka konkluzja

Cóż… mnie samą zaskakuje, że dawniej ważąc 53 kg czułam się słabo, a teraz z 50 kg udało mi się przebiec maraton.

Na pewno ważnym czynnikiem jest to, że schudłam stopniowo i przy dosyć zdrowym odżywianiu (duży plus dla diety pudełkowej 🙂 )

Czy utrzymam tak niską wagę, to nie wiem. Mam za to nadzieję, że utrzymam a może nawet poprawię tempo biegowe 🙂

 

 

Półmaraton GDAŃSK – Bieg z WÓZKIEM (relacja)

Po półmaratonie w Tychach, podczas którego nastąpiło oberwanie chmury (relacja TUTAJ), w Gdańsku liczyłam na bardziej przewidywalną pogodę. Organizatorzy jednak zadbali o moc „atrakcji” pogodowych?

Jak zatem było na Amber Expo Półmaraton Gdański?

 

Gdzie jest morze?

Przyznaję się bez bicia? że niedokładnie prześledziłam trasę biegu. Zresztą… nie jestem z Gdańska, więc byłoby to tylko śledzenie „palcem po mapie”. Spodziewałam się jednak, że skoro jesteśmy nad morzem, to choćby część biegu będzie wiodła właśnie wzdłuż morza – tak jednak nie było.

Jak się okazało, Półmaraton Gdański to typowo miejski bieg. Zaczynał się w Amber Expo czyli w obiekcie targowym, a następnie wiódł przez ulice miasta, także przez drogę łączącą Gdańsk, Gdynię i Sopot. Biegliśmy też obok tzw. Falowca czyli bardzo długiego bloku 🙂 Za to morza ani, ani…

Amber Expo/stadion Energa Gdańsk czyli start i meta biegu

Bo nie ma złej pogody 🙂

W dniu startu czyli 28 października, od rana padał lekki deszczyk, ale zgodnie z prognozami, po godzinie 9 (a była to też godzina startu), miał przestać padać.

Deszcz jednak w nosie miał prognozy 🙂 i zamiast przestać padać, zmienił się w ulewny, a w pewnym momencie nawet w grad.

W sumie to fajnie mi się biegło w tym deszczu, bo biegając z wózkiem często robi mi się gorąco. Jednak padało naprawdę ostro! Gdy co jakiś czas trzymałam wózek tylko jedną ręką, a drugą opuszczałam, to z rękawów wylewała mi się woda 🙂

Przyznam jednak, że i mnie w końcu ten deszcz dał w kość, bo w końcówce biegu było mi po prostu zimno!

 

Bieg solo czy w duecie?

W ramach półmaratonu w Gdańsku jest dodatkowa kategoria dla biegaczy z wózkami – czyli z dziećmi 🙂 Niestety jednak za wprowadzeniem tej kategorii nie poszły kwestie organizacyjne. O co chodzi?

Wiem, że na niektórych biegach, biegacze z wózkami są ustawieni w osobnej strefie. W Tychach „wózki” wystartowały kilka minut wcześniej i po półmaratonie w Gdańsku, uważam, że to powinno być regułą. Dlaczego?

W Gdańsku na linii startu ustawiona byłam chyba gdzieś na końcu (tj. w chyba w strefie na czas 2:00) i gdy bieg się rozpoczął było bardzo ciasno, a wiele osób biegło powoli. Z łatwością mogłabym wyprzedzić wielu biegaczy, gdyby… tylko było miejsce.

Wiadomo, że bez wózka jakoś bym się przepchała, ale z wózkiem to jak? Ludziom po nogach jechać…? ?

Podobnie było na dalszych odcinkach biegu. Na części trasy biegliśmy dwoma pasami ulicy i tam wyprzedzałam wiele osób. W miejscach, gdzie dla biegaczy był tylko jeden pas, znów robiło się ciasno i często czując moc biegową, musiałam biec wolniej niż mogłam 🙁

Myślę zatem, że organizatorzy biegów, którzy uwzględniają także biegaczy z wózkami, powinni wyznaczać dla nich dodatkową strefę.

W deszczu i pod górkę

Jak się Pani spało?

W Gdańsku pierwszy raz biegłam tak długi dystans z przyczepką biegową Thule. Ten wózek mam od niedawna, więc nie wiedziałam, jak się sprawdzi?

A sprawdził się dobrze 🙂 Jeśli chodzi o kwestie biegowe, to na tego typu trasie (raczej gładkiej, w większości asfalt, mało zakrętów) wózek sunął lekko po drodze i biegło się całkiem wygodnie.

Dobrze sprawdził się także w ekstremalnych warunkach pogodowych. Z jednej strony budowa wózka (czyli forma budki) jest chyba przytulna dla dzieci, z drugiej, materiały dobrze zabezpieczały przed wodą.

Córeczka ubrana była w ciepły polarek i otulona koczykiem, ale zastanawiałam się czy nie przemoknie? Na budce przyczepki zamontowałam osłonę przeciwdeszczową, nie wiedziałam jednak, czy wózek nie przemoknie od dołu – w końcu deszcz był tak ulewny, że momentami biegło się w wodzie, a koleiny na ulicach zamieniły się w głębokie kałuże.

Jak się jednak okazało, córeczka była suchutka i… przespała cały bieg 🙂

 

A po biegu…?

Mam wrażenie, że w Amber Expo panował lekki chaos 🙂 Wbiega człowiek cały mokry, zmęczony i… niczego nie można się dowiedzieć. Słyszy, że gdzieś podobno dają zupę, a gdzie indziej drożdżówkę i czekoladę. I że jeszcze gdzieś powinien oddać chipa, ale nikt nie wie gdzie… 🙂

Trzy duże hale i tłum ludzi, do tego hałas (meta była w środku i cały czas słychać było komentatora) i wzajemne dopytywanie co i gdzie?

No dobrze… w końcu dostałam swoją miseczkę pomidorówki i kawałek placka oraz grzecznie oddałam chipa 🙂

Zmęczona po biegu 🙂

Co jeszcze?

Co jeszcze mogę powiedzieć? Dwie godziny biegu na deszczu i wietrze, potem gorąca kąpiel i ciepła zupa… to jest super reset 🙂

 

 

 

 

 

 

KOLKA podczas BIEGANIA? Poznaj NIESMACZNY, ale bardzo SKUTECZNY SPOSÓB na BÓL BRZUCHA podczas BIEGU!

Kolka to ostry ból brzucha. Pojawia się w najgorszych momentach biegowej kariery, bo najczęściej podczas zawodów biegowych! Pomóc może naprawdę niesmaczny sposób na tę dolegliwość 🙂

 

Swego czasu, dosyć często łapała mnie kolka – nawet podczas moich porannych truchcików.

Poczytałam wtedy na temat kolki – najpierw jak jej zapobiec, i tak:

  • Nie jedz nabiału na śniadanie – ok, faktycznie czasem jadłam na śniadanie serek wiejski z bananem; niestety odstawienie serka nie pomogło
  • Druga rada – nie jedz produktów z błonnikiem przed biegiem – czyli odpadła także druga opcja śniadaniowa – kaszki i płatki poszły w odstawkę – cóż… nie pomogło
  • Jedz na dwie godziny przed biegiem – ok… ale jeśli jem co ok. 3 godziny, to znaczy, że będę głodna – więc ta rada też odpada 🙂

 

Zapobieganie mi nie wyszło. Pozostało więc LECZENIE. Nie mówię tu jednak o farmaceutykach, ale o radach typu wyciągnięcie rąk do góry, głębokie oddechy, czy wstrzymywanie oddechu. W internecie można też przeczytać, by uciskać bolącą część brzucha – oj, przebiegłam ładnych parę kilometrów ściskając sobie bok 🙂

 

Ale wiecie… średnia to wszystko pomaga. Kolka najczęściej po jakimś czasie mijała samoistnie. Jest jednak pewien niesmaczny sposób na kolkę. Może nie będzie pomocny u każdego, ale warto spróbować.

Chodzi o… bekanie 🙂 W końcu kolka często powiązana jest z jedzeniem, a już niemowlęta wiedzą, że po posiłku powinno nam się odbić 🙂

Jako dorośli nie robimy tego, bo to nieelegancko, lub po prostu nie czujemy takiej potrzeby. Jeśli jednak biegniesz i nagle łapie Cię kolka, spróbuj zacząć bekać! 🙂 Wypuścisz tym sposobem gazy z układu trawiennego i dosłownie sobie ulżysz.

Sposób nieelegancki, ale często… skuteczny! 🙂

MARATON, PÓŁMARATON – kiedy WYTRWAŁOŚĆ staje się Twoim WROGIEM?

Kontuzje i zasłabnięcia to codzienność w trakcie biegów na dystansie maratonu i półmaratonu. Od czasu do czasu słyszymy jednak także o wypadkach śmiertelnych.

Dlaczego tak się dzieje i co zawodzi nas podczas biegu?

 

Jeszcze do niedawna słysząc o tak dramatycznych zdarzeniach jak śmierć na trasie lub już po przewiezieniu do szpitala, myślałam o kilku przyczynach.

Albo dana osoba nie była dostatecznie przygotowana do przebiegnięcia danego dystansu, albo cierpiała na jakąś chorobę. Zawsze jednak zastanawiało mnie CZY ON/ONA NIE CZUŁ, ŻE POWINIEN ZEJŚĆ Z TRASY? Bo przecież tragedii pewnie można było uniknąć.

 

I myślałam tak do czasu! A konkretnie aż do teraz, gdy wzięłam udział w Maratonie Mazury. Tak, wiem, że pomysł na maraton w 3 miesiące po porodzie to – cytując – „skrajna nieodpowiedzialność„, ale co tam 🙂

W każdym razie, podczas tego biegu zrozumiałam mechanizm kontuzji, zasłabnięć czy nawet śmierci podczas biegu. A jest to w sumie bardzo oczywiste. Bo podczas KAŻDEGO biegu walczymy ze sobą – czasem mniej, czasem więcej – w zależności od formy. Ale ZAWSZE – to zawsze jest i będzie wysiłek.

 

Podczas Maratonu Mazury zaskoczyła mnie trasa. Wiedziałam, że to NIE będzie asfaltówka ale wyobrażałam sobie jakieś polne drogi, które będą PŁASKIE. Nie były! 🙂 Był piach, trochę błota, górki i podbiegi, wystające korzenie i koleiny. Tym sposobem już od 10 kilometra liczyłam każdy kolejny i obiecywałam sobie, że zaraz schodzę z trasy. Ale biegłam – w końcu trzeba walczyć z sobą, pokonać własne słabości i takie tam… 🙂

 

W końcu od tej nierównej trasy zaczęło boleć mnie kolano i pomyślałam, że owszem, doczłapię jakoś do mety. Tylko po co i w jakim stanie? Umęczona i zapewne z kontuzją, którą będę leczyć miesiąc lub dłużej. I zeszłam z trasy na 28 km nie ukończywszy biegu.

 

Pierwszy raz NIE byłam wytrwała i przyznam – było mi trochę głupio. Jednak podczas tej trasy zrozumiałam też, że czasem lepiej odpuścić niż zarżnąć się i to w dosłownym sensie.

Tak więc, choć WYTRWAŁOŚĆ jest piękną cechą, którą warto rozwijać, to trzeba też postępować rozsądnie 🙂

fot. pixabay

bieganie z wózkiem

Czym różni się WÓZEK BIEGOWY od ZWYKŁEGO i jak z nim BIEGAĆ?

Wózki biegowe na pozór wyglądają podobnie do zwykłych. No, może na pierwszy rzut oka robią solidniejsze wrażenie! 🙂

 

Jednak różnic jest więcej. Gdy zaczynałam używać wózek biegowy, pierwsza rzecz, która zwraca uwagę to sztywne przednie koło. Musi ono być sztywne ze względu na bezpieczeństwo. Gdyby się ruszało podczas biegu, to nasz wózek jeździł by slalomem 🙂

Jednocześnie – jeśli taki wózeczek pchamy przed sobą to mamy wrażenie, że on sam skręca! Na początku myślałam, że mam wadliwy egzemplarz 🙂 Okazało się jednak, że wózek skręca dlatego, że podłoże jest nierówne. Hipotetycznie – gdybyśmy jechali po idealnie płaskiej powierzchni, wózek poruszał by się w linii prostej. Gdy jedziemy po chodniku czy ścieżce rowerowej, która nigdy nie będzie idealnie płaska, to wózek skręca.

 

Więcej na temat budowy wózka oraz biegowych początków na poniższym filmiku – zapraszam do oglądania 🙂