Oczywiście słyszeliśmy o koronawirusie, ale był on gdzieś tam – w Chinach. My mieliśmy inne plany.
Ponieważ w tym roku nie było u nas zimy, postanowiliśmy ostatnim rzutem na taśmę pojechać do Zakopanego. Gdy w niedzielę 8 marca 2020 dotarliśmy do hotelu, był on pełen ludzi.
Już wtedy stok był sztucznie naśnieżany, ale codziennie jeździłam na nartach a moja zaledwie 2-letnia córeczka nawet kilka razy zjechała z mniejszego wyciągu na Szymoszkowej 🙂
Jednak w hotelu z dnia na dzień było coraz mniej gości. Potem dowiedzieliśmy się o zamknięciu żłobka i innych placówek oświatowych i to było niepokojące.
Finalnie, pod koniec tygodnia, w obiekcie zostało może raptem ze 20 osób. Także samo miasto robiło dziwne wrażenie. Zatłoczone zazwyczaj Krupówki – teraz były niemal puste!
W końcu zaczęłam, się bać, że jeśli zachoruje ktoś w hotelu, to zostaniemy tam zamknięci na 2 tygodnie na kwarantannę. A przecież musiałam pracować i wrócić do domu!
Z Zakopanego wyjechaliśmy dopiero w sobotę (14.03) i na trasie widzieliśmy puste wioski i miasteczka. Po przyjeździe do miasta od razu zrobiliśmy zakupy w Lidlu. W sklepie trochę śmieszyli mnie ludzie w rękawiczkach. Tak było tak czasu, gdy usłyszałam, że jest to wymóg sieci. A z głośników puszczano komunikaty, by te rękawiczki zakładać.
Przez tydzień praktycznie byliśmy oderwani od rzeczywistości, krążąc między hotelem, a stokiem narciarskim. Teraz ciekawa byłam jak jest z dostępnością towarów. We wypomnianym sklepie przetrzebione były półki z kawą i herbatą, kaszą i ryżem oraz konserwami – poza tym wszystko dostępne.
Tymczasem kolejne dni dawały następne rządowe obostrzenia dotyczące powstrzymania koronawirusa. Ponieważ mieszkam w centrum miasta, ciekawym, czy też dziwnym widokiem okazały się banki. Bo zaczęły się tworzyć przed nimi spore kolejki. Tak samo apteki. Z kolei restauracje i kawiarnie – są albo zamknięte, albo bronią się oferując zakupy na wynos lub z dowozem.
My staramy się nie zwariować i raz dziennie, rano wychodzę z córeczką na spacer lub na pobliskie boisko. Dodatkowo biegam sama lub z wózkiem, choć towarzyszy temu dziwne wrażenie – biegaj, nim tego zabronią!
Tak wyglądały nasze pierwsze dni w czasie rządowych obostrzeń dot. koronawirusa. Potem jednak pojawił się pomysł by wyjechać z miasta >>>CZYTAJ DALEJ