Niedawno dowiedziałam się, że jestem tyranem jedzeniowym…
Dlaczego? Dlatego, że codziennie chcę jeść obiad ok. godziny 13, ale powiem Wam szczerze, że nie zawsze byłam takim tyranem, o nie!
Dawno, dawno temu, jadłam sobie małe śniadano, albo i wcale nie jadłam. Obiadu ciut, ciut. Za to wieczorem… wieczorem to już w ogóle daleko mi było do tyranii 🙂 bo jadłam i kolację i deser i jeszcze poprawka deseru i w ogóle.
I tak sobie ważyłam ze 65 kg i nie byłam gruba. Wcale ? Więc znam ten ból, gdy przymierzasz spodnie i jeśli dobre są w pasie i biodrach, to dziwnym trafem mają mega długie nogawki. I znam ten ból, gdy wstydzisz się pokazać w kostiumie kąpielowym, czy chociażby w krótkich spodenkach…
Odchudzałam się wiele razy, aż w końcu trafiłam na rozsądną dietę. Obejmowała ona nie tylko ograniczenie liczby kalorii, ale też regularne 5 posiłków. Powiem szczerze, że zamiana z wieczornego obżarstwa na jedzenie 5 x dziennie to była droga przez mękę! – naprawdę ciężko było się przestawić.
Ale wytrwałam: schudłam i przestawiłam się. Teraz organizm jest wyregulowany jak zegarek i o konkretnych porach woła o jedzenie. A dzięki temu nie magazynuje kalorii.
Więc, gdy zawsze chcę jeść obiad o godz. 13 i mąż mówi mi, że jestem „tyranem” – to TAK, jestem i powiem więcej: BĘDĘ! 🙂