Czy CHCESZ, żeby Twój MĄŻ był SUPER TATĄ? Uważaj bo…

Na pewno każdy z nas zna taki obrazek:

Kobieta wychodzi na „spacerek”. Jedną ręką pcha wózek, z drugiej strony idzie starsze dziecko. Matka uspokaja to pierwsze i goni to drugie, które ciągle odbiega gdzieś dalej.

 

Po drodze wchodzą do sklepu, gdzie dwójka zgodnie marudzi (bo gorąco!) i kobieta jeszcze gdzieś w wózku upycha zakupy.

„Zrelaksowana” wraca do domu i tu zaczyna się dalsza zabawa – przewijanie, karmienie itp. Jeśli dzieci usną, to matka w tym czasie – zamiast odpocząć – korzysta z okazji i sprząta, pierze, gotuje, prasuje itp.

I tak ciągle. Nikt jej za to nie pochwali i nie da laurki.

Ale, ale! Przecież do akcji może wkroczyć super tata! 🙂

 

Gdy tata zajmuje się dziećmi, to po za tym „zajmowaniem” nie zrobi nic. Nie posprząta, obiadu nie ugotuje, ale pewne jest jednak, że zrobi jedną rzecz, a mianowicie bałagan.

Rozleje mleko i nie wytrze, bo „przecież karmię„. Po przewinięciu malucha, pieluchę rzuca na podłogę, bo „przecież teraz muszę ubrać„. Prania też nie powiesi i nie umyje naczyń, bo „przecież zajmuję się dzieckiem!„.

Kiedy żona wróci do domu zastanie totalny chaos do ogarnięcia, a mąż jeszcze się pożali, że głodny, bo przecież nie miał jak zjeść, bo dzieckiem się zajmował…

 

Podobnie poza domem.

Kobieta niańcząca gromadkę dzieci nikogo nie dziwi. Ale jeśli już tata weźmie potomka na rękę, popcha wózek czy też – no szok! – zmieni pieluchę, to spotka się z licznymi zachwytami pań o poglądach z poprzedniej epoki: „o, jaki dobry tata„, „jak to się ładnie zajmuje dzieckiem„.

 

Tak więc, jeśli chcesz, by Twój mąż był super tatą, to uważaj – to może być mocno wkurzające 🙂

 

fot. – moje osobiste dzieło 🙂

nosidełko

NOSIDEŁKO dla DZIECKA – kolejny gadżet, czy przydatna rzecz?

Przyznam, że jestem raczej sceptyczna wobec różnych udogodnień i super gadżetów dla dzieci. Bardzo często chęć ich posiadania, jest tylko marketingowo wykreowaną potrzebą. A wiadomo – troskliwa mama kupi wszystko! 🙂

 

Sądziłam, że posiadając wózek biegowy, fotelik samochodowy oraz – oczywiście – samochód, mam odpowiednią ilość środków lokomocji dla malutkiej. Nosidełko wydawało mi się kolejnym gadżetem – może i fajne, ale przecież nie można mieć wszystkiego! 🙂

W międzyczasie córeczka zaczęła raczkować i podczas spacerów/biegów w wózku bardzo się wierciła. Pół biedy, gdy podróżowała leżąc na brzuszku 🙂 można wtedy powolutku pchać wózek i jakoś się przemieszczać. Gorzej, gdy próbowała raczkować i wstawać w gondoli… Spacer często kończył się na tym, że córeczkę niosłam trzymając ją jedną ręką, a wózek (kilkanaście kilo!) pchałam drugą.

 

podróże na brzuszku 🙂

 

I właśnie na takim etapie dostałam nosidełko Ergobaby (dziękuję szwagierko! 🙂 ) Nosidełko mamy dopiero kilka dni, więc dopiero je testuję. Natomiast już teraz mogę powiedzieć, że jest to bardzo fajny sprzęt.

 

Na wielu blogach czytałam, jak to nosidełko ułatwia życie mamom, tatom czy innym opiekunom dzieci. Bo i pranie można powiesić i przepchnąć się przez bramkę w supermarkecie 🙂 Pewnie i tak jest, choć ja teraz raczej skoncentrowałam się na zaletach dla dziecka.

Otóż odbyłyśmy na razie kilka spacerów po ok. 3 km i córeczka bardzo dobrze się czuje w nosidełku – to najważniejsze! Po drugie, choć jest bardzo ruchliwym dzieckiem – w nosidełku siedzi spokojnie i obserwuje świat. Po trzecie – na co też zwróciła uwagę moja szwagierka – nosidełko uczy dziecko bliskości i jest to bardzo fajne. Myślę też, że niejedna mama z pewną nostalgią wróci do trzymania dziecka prawie jak w brzuszku 🙂

 

Zatem po tym dosyć krótkim czasie użytkowania, jestem pozytywnie zaskoczona nosidełkiem i teraz pewnie bym go nie uznała za dodatkowy gadżet.

Myślę, że szczególnie przydatne może być też dla osób, które nie mają samochodu. Ale nawet zmotoryzowani odczują ulgę, gdy nie będą musieli wszędzie jechać autem.

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to pewnie będę jeszcze testować różne ułożenia córeczki, a także dłuższe dystanse spacerowe, więc o tym za jakiś czas 🙂