stres

STRES przed STARTEM w biegu? Zastosuj ten prosty TRIK!

Niemal przed każdym startem odczuwam większy bądź mniejszy stres.

No… może przed biegiem na 5 km u mnie stres prawie nie występuje, ale też takich biegów w zasadzie nie biegam. W ciągu roku chyba tylko jeden taki. Dystans 10 km też odbywam w miarę spokojnie poza standardowym zdenerwowaniem, czy zdążę na czas i czy zdążę pójść do wc „na zapas” 🙂 bo wiecie, że kolejki przed biegiem potrafią być gigantyczne.

 

Półmaraton i maraton

Maratony przebiegłam dopiero dwa, teraz zapisałam się na trzeci i stresuję się nim z wyprzedzeniem, a co! 🙂 Najwięcej biegam półmaratonów i uważam, że jest to już dystans, na którym wiele może się wydarzyć. Zaliczyłam już różne „wpadki” takie jak:

  • zbyt szybkie tempo na początku – kończy się to kolką i w efekcie znacznie wolniejszym tempem, przystawaniem i ogólnym umęczeniem
  • nie doczytanie w regulaminie, że woda będzie co 7 km, a nie co 5 jak zwykle, więc  brak wody
  • brak żelu – bo po co mi na półmaraton? A potem nagle słabość i żel by się przydał
  • no i pogoda – czynnik niezależny, ale zawsze można na nią ponarzekać 🙂 albo jest za ciepło, albo za zimno, pada, albo świeci słońce itd.

 

A co z dzieckiem?

Jeśli biegnę z córeczką, dochodzą dodatkowe czynniki i pytania. Czy będzie spała? Czy nie będzie głodna? Czy nie obudzą ją kibice? (niektóre strefy kibiców są bardzo głośne np. walenie w perkusję 🙂 )

A jeśli biegniesz bez dziecka, to też możesz się martwić, jak tam maleństwo sobie radzi bez mamusi (czy tatusia)?

 

Sposób na stres

Więc jak sobie poradzić? Jak poradzić sobie z myślami typu: Nie dam rady! A może by odpuścić, nie biec w ogóle?

Podobno wszystko jest w głowie i dobitnie tego doświadczyłam na maratonie w kwietniu. Czynników stresowych miałam sporo: nie mogłam pobiec w Warszawie, gdzie byłam zapisana, zapisałam się do Gdańska, ale byłam chora, do tego była nieprzyjemna pogoda (zimno i wietrznie). Tak szczerze, to myślałam sobie, że mój start w tej sytuacji był co najmniej nierozsądny.

Mimo to pobiegłam, a pomogła mi JEDNA myśl. Przed startem przede wszystkim stresowałam się, CZY w ogóle przebiegnę dystans maratoński? Stresowałam się, stresowałam, aż w końcu – bo na dwa dni przed maratonem nie biegałam – pomyślałam tak:

 

„Nie biegałam dwa dni to… sobie POBIEGAM!”

 

Można powiedzieć, że to była błaha myśl, ale zupełnie zmieniła moje nastawienie. Zamiast biec w stresie i napięciu, pobiegłam na luzie, myśląc, że jak przebiegnę, to przebiegnę, a jak nie przebiegnę, to nie przebiegnę 🙂

A jaki był efekt TEGO myślenia? Przeczytaj relację z maratonu w Gdańsku 🙂